sobota, 7 czerwca 2008

jasności niesłychane

Mały update Werutka: wiele pożegnań, większość najbliższych już wyjechała, w poprzedni weekend 4 dni w Danii: Kopengadze i Rørvig. Pracuje w przedszkolu, pod Bergen w malowniczej okolicy. Maluchy uczą mnie norweskiego, ja je latać i robić fikołki.

W Bergen bardzo bardzo gorąco, bardziej przez wilgotność, niż przez temperaturę. Wpada sporo CSów. Ostanio Brita - Niemka, która pracowała na ekologicznej farmie pod oslo, za jedzenie i spanie, nie dla wynagrodzenia. Dużo rozmów z nią o innym świecie, bez wojny i wyzysku. Dzisiaj Anson i Kenneth - studenci z Singapuru.

Zachwycam się. Organizm wariuje. Trochę nie wie co robić, pada spać jak jest totalnie wymęczony. A tak jest 10 minut przed północą.

23.50 - w kuchni


Goodbye dla Anso i Sibylle (w środku). Spanie w 6 w jednym pokoju, jeszcze Esther, co zdjęcie zrobiła. Kocham was dziewczyny!


Wylegiwanie się na trawie z Esther. Dla mnie drzemka po tygodniu pracy, dla Esther odpoczynek w między nauce do ostatniego egzaminu. [fotka Joanny]

Kopenhaga, Rosenborg Have


Museum Designu, tolerancja na sprzedaż. Mistrze!! Produkują torby: "This is not a plastic bag"


Frisbee in the garden, a może Frisbee między samochodami. Wystawa w galerii.

CHCĘ DO POLSKI!!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ej, Werucie, co za kasztan, przegraliśmy z Niemcami...

Weronika pisze...

no prawda. oglądałam z bólem serca, kto to ten Podolski, co nas tak urządził?

p.s.kto pisze?

Anonimowy pisze...

Podolski to dobry chłopak, co do babci wpada do Bytomia, jak dobrze pamiętam, ale gra dla Niemców...