Od samego rana pada śnieg, jest totalnie biało! A dzisiejszy dzień zaczął się wczoraj, kiedy z Sibylle, Anso i Asią wracałyśmy w nocy, z kolacji u norweskich studentów/ek. Ugościli nas prawdziwie, pieczona w domu pizza i ciasta! Wow, na koniec nas uściskali (widać potrafią się przytulać ;) na przekór stereotypom) i zapowiedzieli się w Fantofcie.
A dzisiaj od rana, biało, biało, biało. Cudowne frisbee na śniegu na okolicznym boisku szkolnym, już po ciemku, z Robertem i spotkanym w sklepie Mortenem (pojawiał się już na zdjęciach w zielonej bluzie). A wieczorem uczta: Andreas, Jana, Valentine, Sibylle, Anso, Asia, Morten, Robert, a z nami szpinak i racuchy. Wszyscy się zachwycali, nieznanym specjałem z jabłkami robionym z bakterii ;)
I jeszcze jedno zdjęcie z Hellesundet, bo Robert się przewija, a jeszcze go nie było widać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Chciałabym mieć na imię Valentine :)
Znaczy w tej oryginalnej wersji, nie spolszczonej :)
Wasz Valentine to chłopiec czy dziewczynka?
Wspaniałe dni cieszą.
Chłopak z Austrii, oj chyba jeszcze go widać nie było. To on zrobił pyszny knodel.
ściski
Prześlij komentarz