poniedziałek, 28 stycznia 2008

wyprawa


Eksplorowanie okolicy rozpoczęte! Wyspa Sund. Niesamowite mosty, deszcz, słońce, grad, wichura. Prawdziwy koniec świata. Na jednej ze skrzynek pocztowych (skupiają się one pod daszkiem przy drodze, żeby listonosz/ka nie chodzili daleko), widziałam polskie nazwisko. Trudno mi sobie wyobrazić życie w tak odległym miejscu, gdzie drugiego człowieka spotyka sie raz na kilka dni, a na pewno są jeszcze bardziej opustoszałe miasteczka w okolicy. Wycieczka z Jana, Andreasem i Robertem. Nowa znacząca postać :) - Słowak z Czech, przyjechał z dyskiem frisbee!!

Frisbee na wyspie nie było, bo by zginęło w oceanie, ale ciepła herbata w samochodzie taak :)




3 komentarze:

Anonimowy pisze...

hej, to moze ziemia jest płaska i za ta woda jest ogromny spadek i niekonczaca sie droga w doł? rzeczywiscie, szkoda by było gdyby tam latało samo frisbee;)

Anonimowy pisze...

sama narysowalas strzaleczke?

Weronika pisze...

sama, w końcu jestem początkującą graficzkę ;) uczy się od ciebie, nawet na odległośćh