poniedziałek, 28 stycznia 2008

wyprawa


Eksplorowanie okolicy rozpoczęte! Wyspa Sund. Niesamowite mosty, deszcz, słońce, grad, wichura. Prawdziwy koniec świata. Na jednej ze skrzynek pocztowych (skupiają się one pod daszkiem przy drodze, żeby listonosz/ka nie chodzili daleko), widziałam polskie nazwisko. Trudno mi sobie wyobrazić życie w tak odległym miejscu, gdzie drugiego człowieka spotyka sie raz na kilka dni, a na pewno są jeszcze bardziej opustoszałe miasteczka w okolicy. Wycieczka z Jana, Andreasem i Robertem. Nowa znacząca postać :) - Słowak z Czech, przyjechał z dyskiem frisbee!!

Frisbee na wyspie nie było, bo by zginęło w oceanie, ale ciepła herbata w samochodzie taak :)




piątek, 25 stycznia 2008

parę spojrzeń na to i owo

Bergen mi się podoba coraz bardziej. Jest śliczne! Nie zauważam już deszczu :), więc nie wiem czy skala deszczowa dojdzie do 10 punktów. Spoglądam tylko czasem w niebo, jak grad zaczyna padać
Odkrywam miasto w nowych i w tych znanych już punktach.


Na mury też sporo patrzę.




Ostatnie dni bardzo szkolnie po 6 godzin dziennie, to coś nowego dla mnie. Będę się uczyć:
Przedmioty potrafią mieć nawet po 15 ECTS.

Ostatnimi dniami: dobre kolacje (Jana super gotuje - upiekła chleb!), 2,5 godzinne frisbee - prawie już umiem rzucać inside-outy, spotkanie grupy roboczej Framtiden i våre hender- dużo planowania, moim faworytem jest etyczny tydzień w marcu. Wspominałam już, że w studenckich bufetach jest kawa ft?

Werutek totalnie zadomowiony.

sobota, 19 stycznia 2008

Dwie ostatnie noce, miałam niezapowiedzianą pobudkę w środku nocy. Alarm przeciwpożarowy. Niezwykle ciekawe, niestety częste zjawisko, szczególnie w moim (przypominam "imprezowym") budynku. Nie da się niestety wtedy spać, część osób wychodzi wtedy na zewnątrz - podobno tak trzeba ;). Jednak w środku nocy, wygramolić się z 15tego piętra, to dla mnie wyzwanie, którego nie chcę podejmować. Zostaje w kuchni z Envarem i pijemy herbatę. Niektórzy stosują stopery do uszu. Panowie strażacy podobno się nie spieszą, idą wolno i się zastanawiają, na którym piętrze dziś była impreza.

Frisbee było wyśmienite. Tak tęskniłam za rzucaniem i atmosferą. Norweskie frisbee, jak najbardziej w duchu frisbee! Niczym się nie różni. Każdy się uczy, chwalimy się nawzajem :), jest dużo uwagi na nowych graczach. Drużyna ma ok. 3 lata, ale jest niewielu stałych graczy i graczek. Dużo zmian, dużo ludzi z wymian. A najprzyjemniejsze jest to, że mogę wyjść z pokoju gotowa do gry, bo mam do przejścia 20 metrów na salę :).

Ten tydzień upłynie też pod znakiem wypisywania się i zapisywania na kursy, sprawdzam, wymyślam, interesuje się. Dzisiejsze zajęcia pod znakiem System Dynamic. Biorę 3 kursy. Trochę mi się akcenty w zainteresowaniach przemieszczają, co mnie mocno nakręca :).
Dochodzą nowi profesorowie przyjezdni. Stosunek Norwegowie - imigranci: 1:4!

Słyszałam w radio "do plus 12 na krańcach zachodnich". Wow prawda to?

czwartek, 17 stycznia 2008

chwile drobne nieulotne

Dzisiaj odważyłam się poczuć jak w domu (miłe to), wracając wieczorem do Fantoft Heaven (tak przekornie, mam nadzieję, że niebo nie jest tak zunifikowane).

Dzisiaj drugie zajęcia - seminarium i jeszcze nie było, ani kawałka norweskiej profesorki / profesora. Wczoraj pani z Turcji, dzisiaj z Bośni i Hercegowiny. Zaczynam na prawdę lubić University of Bergen!

Parę fotek z dzisiejszej 10-osobowej kolacji. Belgijska lasagne :)
Thanks to Sibylle, Anso, Margo and Philippine.



Deszcz numer 2 (jak do tej pory mój ulubiony):
Na początku trudno go zauważyć, kroczysz i masz wrażenie jakby właśnie bezdeszczna chwila nastała - złudzenie. Nie widać go na kałużach, prawie nie czuć na policzkach, ale coś jakby nie tak. Znaleźć go można w świetle latarni, tam jest! Drobniutki, malutki, bardzo nieśmiały - totalnie inna rodzina niż ten nr 4. Najbardziej przypomina mżawkę, taką pomniejszoną 10 razy. Cudo!

poniedziałek, 14 stycznia 2008

dni (nie)codzienne

Wczoraj były góry. Jedna z 7 otaczających miasto zdobyta. Floyen się nazywa. Pozostałe wkrótce:
Mount Ulriken, Sandviksfjellet, Lovstakken, Lyderhorn Mountain, Damsgaardsfjellet, Rundemanen Mountain.

Szłyśmy (całe 10 dziewczyn się zebrało!) niecałą godzinkę na szczyt, a wcześniej zrobiłyśmy sobie rozgrzewkę na pobliskich od Fantoft pagórkach, szukając drogi na inny szczyt. Na górze śnieg i śliczne jezioro.

Na wasze życzenie trochę zdjęć, niepowtarzalnej norweskiej przyrody. :)


Widok z okna mego pokoju.

To okolice Fantoftu. I oblodzone skały. Było ślisko.

I trochę miasta, na początku naszej drogi na Floyen.

Teraz trochę o tym, co przede mną, bo mega mnie to ekscytuje! Wiele się udało w ostatnie dni. Znalazłam frisbee drużynę tu w Bergen, grają 2 razy w tygodniu! Frisbee w Bergen należy do organizacji parasolowej zrzeszającej różne dyscypliny. W czwartek idę na pierwszy trening!

Future in our hands to całkiem duże norweskie stowarzyszenie zajmujące się świadomą konsumpcją, środowiskiem, fair trade. W środę planują działania na najbliższe pół roku, więc uda mi się załapać na to spotkanie. Ciekawe jak tu działają i co robią. Póki, co Norwegowie nie wyglądają na naród uwielbiający oddolne inicjatywy raczej "very restricted law". Zobaczymy, bardzo jestem ciekawa tego spotkania. Bo efte mi niezwykle brakuje! Na trochę powinnam się podleczyć namiastką :)

niedziela, 13 stycznia 2008

świadoma konsumpcja w Norwegii

Trochę spragniona wiedzy i nowych informacji przysiadłam dziś wieczorem na dłuższą chwilę do komputera.

99% sprzedaży żywności w Norwegii to 4 sieci handlowe, 2 z nich to sieć sklepów dyskontowych (50% rynku). Jak to sieci dyskontowe, nie mają w zwyczaju posiadania szerokiej gamy różnych produktów: ekologicznych, czy sh. Sprzedaż w Norwegii jest silnie scentralizowana, poszczególni hurtownicy podpisują roczne kontrakty na produkty, które będą sprzedawać.

Drugi znaczący fakt dla norweskiej kondycji alternatywnych wyborów konsumenckich to silna pozycja lokalnego rolnictwa (dzięki wysokim podatkom na żywność importowaną, mającym chronić miejscowych producentów), producenci czują się pewnie i nie mają ochoty wprowadzać nowych rozwiązań i większego wyboru produktów.

Trzecia sprawa to wysokie zaufanie obywateli do instytucji publicznych. Konsumenci nie czują potrzeby brania spraw, we własne ręce.

Jednak:
między w 2003 roku sprzedaż produktów sh wzrosła: kawy o 28%, herbaty o 145%, soku pomarańczowego o 30% i bananów o 96%; a produktów organicznych o 26%.

W rozpatrywaniu popularności świadomych wyborów konsumenckich trzeba zwracać uwagę na ich dostępność! Konsument musi mieć możliwość wyboru - “without choice, you have no power”.

Źródło: www.sifo.no - National Institute for Consumer Research

sobota, 12 stycznia 2008

wkońcu trochę zdjęć

Wspólna kolacja, z gotowaniem (tacos). W tyle Jana, stojący Andreas, mieszający surówkę Pillow i siedzący Juan.

Anso i Sibylle. Niesamowite dziewczyny, tęsknię za nimi jak ich nie widzę pół dnia :)

I mój pokój. Zapraszam :)

środa, 9 stycznia 2008

głównie pogodowe wieści

Dzisiaj wstać z łóżka było wyjątkowo trudno. O 10 po 9 godzinach snu z podpuchniętymi oczami udało się! Widziałam ślady słońca, na jednej z 7 gór otaczających Bergen (jest ich tylko 6, 7mej nikt nie może znaleźć, ale ludzie wierzą w 7, bo to szczęśliwa liczba). Udało mi się zmoknąć, wyschnąć, zmoknąć i już nie wyschnąć w trakcie krótkiego pobytu w centrum Bergen.

Deszcz tutaj zadziwia! Już niedługo jak Eskimosi śnieg, tak ja będę rozróżniać i nazywać, co najmniej kilkanaście rodzai deszczu. Dzisiaj deszcz numer 4 - zabijaka: siedząc w pokoju, co kilka chwil słuchać, jakby wielka tuba powietrza uderzała w nie, i lały się hektolitry wody. Otwieranie okna dla życia i zdrowia niewskazane - szczególnie na 15tym piętrze :)

Dzisiaj bardzo miły wieczór z Andreasem i Janą. Rozmawianie, filmowanie "You kill me", słuchanie muzyki i planowanie wycieczek po okolicach Bergen. Andreas i Jana to imiona zdecydowanie do zapamiętania :)

Jutro z rana w planach bieganie w okolice pobliskiego jeziorka.

wtorek, 8 stycznia 2008

prawdziwie pierwszy dzień

Dzisiaj dzień rejestracji i zaznajamiania się z uczelnią. Rejestracja i formalności bardzo pod hasłem "very restricted law". Wszystko ładnie wytłumaczone i powtórzone kilka razy, żadnych niejasności.

Bardzo ciepło tutaj, tak na bez rękawiczek, czapki. Lekki wiaterek. A Hiszpanie i tak marzną.. Dzisiaj słońce wstało o 9.15, zaszło po 16. Słyszałam o illuminate theraphy specjalnie dla obcokrajowców.

Znalazło się sporo ciekawskich do nauki frisbee! Do rannego biegania też! A ranne bieganie tutaj, to bieganie w ciemnościach. Ciekawe jak to będzie, tak po ciemku i w deszcz.

Z Fantoft znam 6 osób, które będą studiować psychologię. Jest też Andreas, psycholog ze Szwecji, ale on tu filozofię, to on ma odwagę na bieganie. Dzisiaj najwięcej radości z bardzo dobrego czasu z dziewczynami z Belgii, imiona pamiętam, ale nie mam odwagi jeszcze ich napisać :).

Garść informacji:
- nie ma tu śniegu, nie jest zimno, czasem wieje, a często pada, dzisiaj 3 stopnie na plusie
- reniferów jeszcze nie widziałam
- jest drogo, a alkohol najbardziej, prawie cały Fantoft biega do pobliskiego Lidl'a na najtańsze zakupy w okolicy (15-20 minut niesamowitą drogę, wzgórzami w górę i w dół, między małymi kolorowymi domkami - typical norwegian style), Norwegowie ciągle podkreślają: "To jest drogie","To jest za darmo, a za to musisz zapłacić", temat pieniędzy i cen ciągle się przewija. Chodzą żarty, że jak Norweg zaprosi dziewczynę na kolację, to potem się dzielą kwotą do zapłacenia.
- jest sporo Japończyków, ale też Południowców i Skandynawów - mają Nordic Agreement (w wielu miejscach trzymają się razem, dzisiaj usłyszałam, że Norwegia, Szwecja, Dania, Finlandia i Islandia to razem 25 mln ludzi).
- zero depresji, raczej śmiech i żarty, mam się wyśmienicie, ale tęsknię za wami kochani

Jutro garść wykładów o kulturze, społeczeństwie i religii.
Foty już wkrótce.

niedziela, 6 stycznia 2008

w Bergen

Pierwsze kroki na norweskiej ziemi zdarzyły mi się w Oslo, pokrytym śniegiem, miejscami magicznym, jak z filmu.

Teraz już w Bergen, gdzie zamieszkałam na następne 6 miesięcy.

Parę faktów z codziennego życia:
Mieszkam na 15tym piętrze, z okna widzę górę, trochę ośnieżoną. Bardzo niedaleko jest jezioro, na godzinny spacer, dzisiaj tam byliśmy w deszcz. Fantoft - tam gdzie są akademiki, to ok. 5km od centrum i od uniwersytetu. Teraz jeżdżę autobusem, potem planuje rowerem.
Wokoło dużo przyrody i biegających Norwegów.


środa, 2 stycznia 2008

christiania

Po sylwestrze w Berlinie, oglądania M.A.S.H. na środku pokoju na dywanie - w następnym mieszkaniu tak będę spać :), hałasie fajerwerkowym i tańcach w gofrowni teraz w Kopenhadze.
A tu The world's safest cafe i "little heaven" - Christiania.


Polecam do poczytania:
Wolne Miasto Christiania i po polsku.

Mieszkamy z Kasiołem u Olsena - przedobry człowiek! Sprawia wrażenie jakby ziemia była najlepszym miejscem do życia dla ludzi. Może jest! A może to Kopenhaga :)

Do wszystkich rowerów zamierzających odwiedzić Danię:
Duńczycy topią rowery w kanałach. Uważajcie i z dala od wody!